W dniu 23 września 2011r. w ramach XIII Poznańskich Dni Medycyny Perinatalnej odbyła się debata „NaProTechnology kontra In Vitro”, w której naprzeciw siebie stanęli prof. Thomas Hilgers, twórca NaProTechnology - naturalnej metody wspomagania prokreacji u par o obniżonej płodności oraz prof. Marian Szamatowicz, wieloletni praktyk sztucznego zapłodnienia metodą In Vitro.
„Niepłodność nie jest chorobą, jest objawem występujących w organizmie zaburzeń i schorzeń. Ich wyleczenie w wielu przypadkach prowadzi do ustąpienia problemów z płodnością” – twierdzi prof. Thomas Hilgers.
Pierwszy głos zabrał prof. Hilgers, który przedstawił zakres zastosowania NaProTechnology oraz omówił podstawowe narzędzie diagnostyczne, jakim jest karta modelu Creighton’a, służąca do obserwacji biologicznych markerów płodności kobiety. Interpretacja wskaźników z obserwacji co najmniej dwóch cykli miesiączkowych jest pierwszym etapem postępowania w NaProTechnology. W kolejnym etapie para zostaje skierowana do właściwego lekarza NaPro, który decyduje o dalszych badaniach diagnostycznych, będących podstawą do obrania kierunku dalszego postępowania. Może to być:
- ukierunkowane leczenie hormonalne (zgodne z cyklem płodności badanej kobiety),
- leki poprawiające jakość wydzieliny śluzowej szyjki macicy,
- farmakologiczna stymulacja procesu owulacji,
- antybiotykoterapia,
- kuracja witaminowa lub farmakologiczna poprawiająca jakość nasienia u mężczyzny,
- zabiegi mikrochirurgiczne,
- endoskopia (kolposkopia i laparoskopia),
- chirurgia „bliskiego kontaktu”, ograniczająca powstawanie zrostów pooperacyjnych.
W efekcie zastosowanego leczenia uzyskuje się poprawę zdrowia kobiety i mężczyzny nawet, jeśli nie jest możliwe poczęcie dziecka. W USA skuteczność NaProTechnology wynosi około 80%.
Gdy terapia nie przyniesie efektu w postaci ciąży i urodzenia zdrowego dziecka, małżeństwo jest przygotowywane do rozważenia adopcji.
„Niepłodność jest chorobą, a poczęcie się dziecka jest wyleczeniem kobiety z tej choroby” – odpowiada prof. Marian Szamatowicz.
Zaskakująco zbliżony scenariusz postępowania przedstawił prof. Szamatowicz z UM w Białymstoku, który pierwszy w Polsce dokonał zapłodnienia In Vitro. Profesor zaprezentował szczegółową procedurę poprzedzającą zabieg sztucznego zapłodnienia, który powinien być – według prof. Szamatowicza – ostatecznością, jeśli inne dostępne metody leczenia nie przyniosą rezultatów.
Pierwszym etapem procedury ART. Powinna być diagnostyka, w ramach której stosuje się: badanie nasienia u mężczyzny, pomiar PCC, HSG (histerosalpingografia), endoskopię, badania hormonalne i immunologiczne. Po przeprowadzonym rozpoznaniu stosuje się odpowiednią terapię:
- leczenie hormonalne,
- leczenie farmakologiczne,
- antybiotykoterapię,
- chirurgię i mikrochirurgię,
- endoskopię.
Jeśli zastosowany rodzaj leczenia nie przynosi rezultatów w postaci ciąży, pozostają procedury rozrodu wspomaganego ART. Skuteczność metody In Vitro wynosi obecnie do 30%.
Dały się jednak zauważyć istotne różnice obu metod dotyczące samej diagnostyki. Otóż w procedurze In Vitro wynik badania nasienia mężczyzny nie przekraczający 20mln plemników świadczy o bardzo niskiej płodności i jest wskazaniem do zabiegu In Vitro. Takim samym wskazaniem jest endometrioza u kobiety. W NaProTechnology wynik 20mln plemników uznano za aktualną normę u mężczyzn, która co więcej stale ulega obniżeniu. Każde natomiast ognisko endometriozy powinno być usuwane ponieważ produkuje szkodliwe dla komórki jajowej i zarodka ludzkiego toksyny.
Kwestią budzącą najwięcej wątpliwości natury etycznej i medycznej jest zamrażanie embrionów (ludzkich zarodków) oraz problem związany z ich rozmrażaniem.Profesor Szamatowicz przywołał przykład lekarzy brytyjskich, którzy podjęli próbę ograniczenia transferu do jamy macicy pojedynczego tylko zarodka, osiągając jedynie 25% ze skuteczności i tak dość niskiego powodzenia In Vitro. Próba wyeliminowania etapu zamrażania dodatkowych zarodków zakończyła się zatem znacznym obniżeniem efektywności metody.
Według wielu badań zarodki, z wykorzystaniem których przeprowadzono zabiegi In Vitro, obciążone są dwukrotnie większym ryzykiem wad genetycznych, spowodowanych zakłóceniem procesu metylacji genów, odbywającym się we wczesnym stadium podziału zapłodnionej komórki jajowej w środowisku naturalnym, czyli w organizmie kobiety. Sam prof. Szamatowicz potwierdził natomiast, że istotnie (trzykrotnie) wzrasta ryzyko wystąpienia wad genetycznych przy procedurze IUI oraz ICSI, co ma związek z dysfunkcjami ze strony plemnika.
Najbardziej niepokojącym problemem jest jednak to, co dalej dzieje się z zamrożonymi zarodkami. Powszechnie wiadomo, że proces rozmrażania przeżywa około 80% z nich, natomiast według prof. Szamatowicza nie można dziś rozstrzygnąć, czy kod genetyczny u reszty zarodków został uszkodzony.
Ten punkt konfrontacji podsumował prof. Janusz Gadzinowski z UM w Poznaniu, kierownik Kliniki Neonatologii w Poznaniu, który ze smutkiem wyznał, że około 25% małych pacjentów oddziałów neonatologii stanowią dzieci urodzone w wyniku zapłodnienia In Vitro przy użyciu rozmrożonych zarodków.
Jak te statystyki się ukształtują dalej – pokaże przyszłość.